Ze świadectw Świętych wiele można dowiedzieć się o drogach modlitwy. Przykładowo, św. Teresa Wielka (z Avila) uważała, że
“modlitwa jest niczym innym, jak przyjacielskim obcowaniem z Tym, o którym wiemy, że nas kocha”. Tym samym więc jej modlitwa była równoznaczna
z trwaniem w Bożej obecności.
Kiedy zastanawiam się nad życiem jako pewną całością na przestrzeni czasu, nie tyle zwraca moją uwagę samo w sobie przemijanie, lecz - o wiele bardziej
- logiczny ciąg zdarzeń, jakiś dający się zauważyć plan, układany Bożą ręką. Te spostrzeżenia pozwalają odkrywać dobroć Boga i Jego miłość, a samo
rozmyślanie nad życiem przeradza się w modlitwę.
Św. Urszula Ledóchowska mówiła, że “modlitwa jest mostem łączącym doczesność z wiecznością, człowieka z Bogiem”.
Myślę, że niezależnie, jakie koleje losu i wydarzenia stają się udziałem konkretnego człowieka, bywa, że powracają w życiu pewne sprawy i tematy,
które “przeżywamy” niekiedy po raz kolejny, ale za każdym razem na nowo. I w tym też jest pewna logika oraz sens, gdyż weryfikujemy postawione
wcześniej tezy - a to prowadzi do wzrostu.
Życie spotyka się z modlitwą bardzo często jeszcze w inny sposób. Mianowicie, to wszystko, z czego nasze życie się składa, co przeżywamy -
niezależnie czy jest to dla nas trudne, bolesne, czy radosne, czy jest przedmiotem starań absorbujących w dużym stopniu uwagę - wydaje się często
naszej modlitwie wręcz “przeszkadzać”. Te wszystkie sprawy mogą jednak stać się tworzywem modlitwy, gdy zostaną w nią szczerym i otwartym
sercem włączone i powierzone Bogu. W ten sposób zwyczajna, ludzka codzienność może stawać się modlitwą, może być “życiem w Bożej obecności”,
modlitwą nieustanną.
© Maria Chełmińska, wrzesień 2010r.
|